piątek, 9 grudnia 2011

Dubstep Lives In Everything


Korn- The Path Of Totality

1. Chaos Lives In Everything (feat. Skrillex) 
2. Kill Mercy Within (feat. Noisia) 
3. My Wall (feat. Excision and Downlink)
4. Narcissistic Cannibal (feat. Skrillex and Kill The Noise)
5. Illuminati (feat. Excision and Downlink) 
6 .Burn The Obedient (feat. Noisia)
7. Sanctuary (feat. Downlink) 
8. Let's Go (feat. Noisia)
9. Get Up! (feat. Skrillex) 
10. Way Too Far (feat. 12th Planet) 
11. Bleeding Out (feat. Feed Me)
12. Fuels The Comedy (Bonus Track feat. Kill The Noise) 
13. Tension (Bonus Track feat. Excision, Datsik and Downlink)

No to mamy najbardziej kontrowersyjną płytę roku. Jak straszyli tak zrobili. Szumnie zapowiadana "kolaboracja" z czołowymi przedstawicieli dupstepu stała się faktem w trzynastu (wraz z bonusami) odsłonach. W okolicach wakacji szalał już "Get Up!" który został przyjęty dość ciepło a następnie przebijający go znacznie "Narcystyczny Kanibal". Ten drugi okazał się zresztą jak dla mnie jednym z najlepszych kawałków na płycie. Ogólnie kawałki ze Skrillexem mają największy pałer i otwierający "The Path Of Totality" "Chaos..." jest tego najlepszym przykładem. Pierwsze przesłuchanie może doprowadzić do dwóch skrajnych reakcji- albo skrajnego zniesmaczenia albo stwierdzenia "Korn znowu dokonał rewolucji". Jeśli ktoś jest uczulony na "woooob woooob woooob" lepiej niech nie sięga po płytę- dźwięki generowane przez Kill The Noise czy Excision mogą ich doprowadzić do szału. Natomiast osoby otwarte na wszelakie nowości w muzyce na dziwne, połamane struktury powinny być zadowolone. Szczególnie jeśli słuchali dokonań The Prodigy lub Pendulum z okresu "Immersion" (na albumie tych ostatnich były zresztą dwa rewelacyjne kawałki z wykonawcami obracającymi się w kręgu metalu ("Self vs. Self" z In Flames) i rocka progresywnego ("The Fountain" ze Stevenem Wilsonem z Porcupine Tree)). 
Jak już wspominałem kawałki ze Skrillexem są najbardziej wpadające w ucho i mają najciekawszą strukturę.  
Kawałki trzeci, szósty, ósmy i dwunasty są dla mnie stanowczo za krótkie nim się dobrze rozkręcą kończą się i przez to słabej zostają w głowie. Siłą tych krótszych numerów są jedynie refreny w których padają tytuły kompozycji Najbardziej przykuwa uwagę "Bleeding Out, z rozbudowanym skradającym się wstępem w którym w pewnym momencie słychać dawno nie słyszane u Konra dudy. Jest to kawałek zamykający podstawowy zestaw i pozostawia dobre wrażenie. Słychać, że panowie wyciskali ze swoich "wooob wooob" na tyle dużo, by całość nie zlewała się w jedno. Z bonusów wyróżnia się bardzo in plus "Tension" jako, że jest tam taki wokalny szczekająco-warczący patent prawie jak z "Twist".
 Miałem nadzieję, że ten album będzie równie mocny jak promujące go single lecz trochę się zawiodłem. Kombinowali na poprzednim albumie z powrotem do korzeni i było o niebo lepiej choć i tak album przebija "See You On The Other Side" i "Untitled" czyli jeszcze wcześniejsze produkcje po 2000 roku. Oczywiście większość "starych" fanów wyklnie zespół za zdradę i nie pozostawi na albumie suchej nitki. Bo to już nie są czasy "Got The Life" "Falling Away From Me" czy nawet "Here To Stay" lub "Right Now". Ci którzy mówią, że Korn "znów to zrobił" mają rację. Powołali do życia nu-metal a teraz w nowym wieku... hmmm no właśnie dub-metal? Krytycy będą mieli niezły problem jaką przyczepić etykietkę "TPOT". Ja póki co mogę wystawić mu 4/5 punktów. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz