środa, 14 grudnia 2011

Rozdział 9: List


Rozdział 9


LIST


Rano nikt się nie zjawił. Ani ojciec ani matka nie nawiedzili mnie jakby wiedzieli, że podczas czytania przeze mnie listu nikogo nie powinno być na sali. I w tej wszechogarniającej ciszy otworzyłem kopertę. Powoli rozłożyłem zapisany od góry do dołu papier i przyjrzałem się charakterowi pisma. Był piękny. Litery zdawały się płynnie ze sobą łączyć jakby od samego początku ich istnienia było wiadomo która z którą będzie dawała w syntezie porywający wzór. Papier, który trzymałem w dłoni był zrobiony z delikatnej faktury jakby przeźroczysty i przy tym pachnący mieszaniną najróżniejszych kwiatów. Kiedy wyrwałem się z tej wizualnej hipnozy i wreszcie skupiłem na treści odkryłem to co miałem odkryć czyli sens mojego przebudzenia...


Wybrańcze
Oto Ja staję przed Tobą w tych słowach by rozwiać Twe wszelkie wątpliwości. Jam jest Twój Pan i Bóg, Twój Kreator, Stworzyciel tego świata i wszechświata go otaczającego. Tyś mym dziełem Wybranym do poznania świata, Twą misją zbadanie go w każdym aspekcie. Będziesz Mym Skrybą i wszystko co zaobserwujesz zapiszesz. Zapewne obce Ci są powody Mojego Ciebie wyboru, nie lękaj się są one wynikiem Mej głęboko przemyślanej decyzji. Albowiem to powołałem Ciebie boś czysty zarówno na duchu jak i umyśle i Twą decyzją kierować się będę w Kwestii Ostatecznej. A Kwestia ta z Twych zapisków wysnuta zostanie. Musisz w tą wędrówkę wyruszyć już teraz, bez pożegnań i łez, w nocy, wszystko co będzie Ci do niej potrzebne odnajdziesz. Pamiętaj o Jednym szukaj tylko Prawdy bo tylko Ona jest zdolna uratować to Czego dokonałem. Kieruj się Duszą nie Ciałem, zaprawdę to drugie zawszę prowadzi do zguby. Nie daj się zwieść wzrokowym omamom, oczy nie zawsze widzą to co jest realne. Słuchaj i bądź słuchany, pytaj i żądaj odpowiedzi, przejdź przez świat tak jak będziesz mógł najlepiej. Ucz się od mędrców i unikaj głupców, bądź gotów na Me przyjście w każdym momencie. Wystrzegaj się tego co nieczyste i dawaj świadectwo innym. Tak Ja Ci powiadam Pan Twój i Bóg Twój Wybrańcze. Zaprawdę wstań, idź i wypełnij misje.


Na tym list się kończył. Po pierwszym przeczytaniu nie rozumiałem wiele po za tym, że słowa pisane w nim wielką literą miały w nim dość szczególne znaczenie i były to słowa oznaczające mnie oraz Jego. Po drugim przeczytaniu zdałem sobie sprawę, że tej nocy nie prześpię w szpitalu, lecz po za nim i, że nie wolno mi się przed odejściem pożegnać z rodzicami. Po trzeciej kontemplacji zastanowiłem się dlaczego niby miałbym to uczynić, a za czwartym odpowiedź narzuciła się sama:,,Tak trzeba,,. Nadawca listu jawił mi się jako ktoś kto ma prawo rozkazania mi udania się w tę całą podróż. Był to rozkaz bezwarunkowy do, którego sam nie wiedzieć czemu postanowiłem się niezwłocznie ustosunkować. To z czym miałem wyruszyć znalazłem pod łóżkiem: plecak, a w nim trochę ubrań, jedzenia i no... tych... pieniędzy. Wstałem z pościeli rozchodziłem nogi po czym przebrałem się, nałożyłem plecak i zastanawiając się kto mi przygotował rynsztunek wyszedłem z sali. Korytarz był jak na życzenie pusty. Tylko jedno mi nie pasowało: pora. Było przed południem a ja chciałem już wyjść...,, Moja pochopność mogła by mnie zgubić gdybym nie był jej świadomy,, pomyślałem i zawróciłem. Może, uznałem siadając z powrotem, ktoś mnie powstrzyma do wieczoru...może ktoś przyjdzie? No właśnie? Gdzie są wszyscy?... Szybko przestałem o tym myśleć...A może ktoś przestał mi kazać, nieważne. Wiercąc się na posłaniu bezmyślnie oczekiwałem pory, która niebawem miała nadejść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz