sobota, 17 grudnia 2011

Rozdział 12: Bar


Rozdział 12

BAR

Kilka godzin później rozpoczął się mój pierwszy dzień w zewnętrznym świecie. Spojrzałem przez okno, było całe czymś zasmarowane tak, że ledwo widziałem, co za nim było. Ale na pewno było jasno. Poczułem w okolicy miednicy coś nieprzyjemnego... jakby coś chciało ze mnie wyjść. No i pewna część ciała też nie była taka jak zwykle... Poszedłem więc do łazienki. Miałem ochotę usiąść, Sedes, szary, i pełen pęknięć był otwarty, Zdjąłem dolne części ubrania i usiadłem na nim. Było to oczyszczające doświadczenie, byłem potem dużo lżejszy. Wyszedłem z łazienki i usiadłem na łóżku zacząłem zastanawiać się jak spożytkować ten dzień. Starszy pan polecił mi bar więc postanowiłem go odwiedzić. Zamknąłem pokój i zszedłem na dół.
-Dzień dobry- bezzębny staruszek ukłonił mi się ze swojego stanowiska.
-Dzień dobry- odparłem.
-Jak się spało? -w pytaniu była wyraźna złośliwa nuta.
-Dobrze, lepiej niż w szpitalu- odparłem.- Idę do tego baru co mi go pan polecił. Zostawię tylko klucze.
-Naturalnie, życzę miłego dnia.- staruszek uśmiechnął się tak samo nie szczerze co zazwyczaj.
Wyszedłem na zewnątrz i wtedy mnie uderzyło. Wielka, gorąca złota kula, a obok mnóstwo białych, owalnych kształtów na niebie. Słońce i chmury. I ludzie, mnóstwo ludzi na ulicy, mijających mnie w pośpiechu, ocierających się i gadających przez małe urządzenie lub z towarzyszami. Nie zwracali uwagi na to co było w górze... I były też pojazdy na kołach wymijające się z lewa i prawa. Musiałem przeczekać aż na kilka sekund zrobi się pusto by przejść na stronę z barem. Udało się. Miałem dość zgiełku więc postanowiłem szybko wejść do środka. Trafiłem z deszczu pod rynnę, w środku pachniało papierosami, potem i alkoholem. Przy ladzie siedzieli spasieni czterej mężczyźni, jeden z nich zagadywał kobietę wycierającą kufel. Nagle któryś gwizdnął i ich wzrok spoczął na mnie.
-Nowy przyszedł. Drwal jaki chyba- zaczął jeden- Choć młody do nas siadaj.
Wbiłem się pomiędzy jednego a drugiego.
-Lindo piwko i burgera dla nowego.
Chwilę potem dosłownie nadjechał spieniony kufel i talerz z wyraźnie przypaloną bułką z mięsem, serem i całą resztą. Zjadłem choć było niezbyt dobre i popiłem tym gorzkim, acz gaszącym pragnienie napojem.
-Jak się nazywasz?- zagadnął jeden.
-Dominic-odparłem.
-Miło mi. Ja jestem Larry, to są Karl, Andy i Eddy. No i jeszcze nasz skarb Linda.
-Ja bym się z nimi na twoim miejscu nie zadawała-powiedziała Linda- Tylko chleją i chleją nieroby jedne, a w głowie gówno mają.
-Zamknij się Lindo, możesz nam co najwyżej zrobić laskę, dobrze wiesz, że zasilamy twoją kasę.
-Pierdol się sam Larry, a chłopakowi nie zawracaj głowy pewnie przypadkiem tu trafił. Gdzie mieszkasz?
-Zatrzymałem się w hotelu naprzeciwko. Najwyżej na kilka dni.
-Czyli pan podróżnik?- wtrącił Zack.
-Myślę, że tak.
-A gdzie się dalej wybierasz?-ciągnął Zack.
-Hmmm, jeszcze nie wiem-zdałem sobie sprawy, że nie posiadam żadnego planu mojej wędrówki.-Mogę prosić jeszcze jednego...eee...burgera.
-Oczywiście już podaje.-odparła Linda.
-Jestem tu od niedawna i do końca nie wiem...W jakim miejscu się znajduję?
-He he he, ty chyba piłeś cały tydzień. Jesteś w Nowym Jorku, stolicy świata- ryknął Larry po czym walnął mnie w plecy- Wsuwaj burger nadjeżdża.
Drugi był znacznie lepszy od pierwszego ( nie był przypalony) i nawet smaczny, popiłem go piwem.
-Znowu nam kilku ubili, jebańcy!-krzyknął Karl i wskazał palcem ma sześcian, w którym zamknięty był schludnie ubrany mężczyzna mówiący wprost do nas. Sześcian stojący na półce był zresztą obiektem zainteresowania całego baru i zrobił się nie mały szum.
-Pieprzyć Arabów- krzyknął Eddy- Prawda Dominic?
-Mhhmmm- odparłem na wszelki wypadek.
-Lindo browarek dla wszystkich i dla naszego gościa też!-zagrzmiał Larry.
-Nie... ja...nie...
-Nie pierdol my stawiamy.
-Dobrze nie będę.
-He he dowcipniś- mruknął Eddy.
Chwilę później już piłem z nimi swoje drugie piwo. Gdy skończyłem wrzawa była już tak potężna, że zrobiło mi się nieswojo. Poza tym wnętrzności dawały mi wyraźny sygnał że robię coś złego.
-Ja już chyba pójdę-oznajmiłem.
-Czekaj zostań jeszcze z nami! Napij się jeszcze.-zagadnął Larry.
-Nie męcz chłopaka idioto, nie widzisz, że jest zmęczony?!- Linda trzasnęła Larrego w tył głowy.
-Suka...-mruknął.
-Słyszałam.
-Ile się należy?- zapytałem.-Za wszystko.
-Nowy jesteś dziś za darmo, znaj moją dobroć.-Linda puściła do mnie oko- A ty szmaciarzu trzymaj język za swoimi wypadającymi zębami.-dodała do Larrego.
-Młody wpadnij do nas jeszcze wieczorem. Wtedy przychodzą takie panie, dużo umieją i dużo wiedzą.- zaproponował Larry.- I nigdy stąd wieczorem nie wychodzą a jeżeli już to nie same.
Pytaj i żądaj odpowiedzi-przyszło mi do głowy.
-W takim razie przyjdę na pewno- odparłem z wyraźnym zadowoleniem a oni wybuchnęli śmiechem- Do zobaczenia.
-Taaaa na razie młody.-pożegnał mnie Larry a reszta kiwnęła głowami
Opuściłem bar poczekałem aż sznur pojazdów i ludzi się wyminie i wróciłem do hotelu. Staruszek kiwnął mi głową, wypuścił kłąb dymu ustami i zgasił papierosa.
-Podobało się?
-Tak było bardzo miło, poznałem fajnych ludzi. Wieczorem idę tam jeszcze raz.
-Rozumiem czyli musiało się panu bardzo spodobać.
-W sumie tak. Wieczorem ma być spotkanie z jakimiś mądrymi paniami.
-Taaaaa. Przepraszam za nie dyskretne pytanie... ale czy zamierza pan kogoś sprowadzić na noc?
-Eeeee chyba nie, a dlaczego pan pyta?
-Łóżka w naszym hotelu są... wymagają gruntownego remontu... także proszę być ostrożnym.
-Och przepraszam już nie będę po min skakać...Czy mogę prosić o klucz?
-Ależ oczywiście już daję. Proszę i do widzenia.
-Dziękuję i do widzenia.
Czułem się dziwnie. W moim żołądku panowała rewolucja a w głowie szumiało. Gdy wpadłem do pokoju ostrożnie położyłem się na łóżku i próbowałem zasnąć. Kilka godzin później po raz pierwszy w swoim życiu wymiotowałem. Kałuża ozdobiła i tak już brudną podłogę w łazience. Oczy zaszły mi łzami, kaszlałem i łapałem się za brzuch. Po jakimś kwadransie mi się poprawiło. Zastanawiając się nad przyczyną tego wypadku oczekiwałem wieczora. Wraz z nim miały nadejść panie a z paniami wiedza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz