niedziela, 11 grudnia 2011

Przypadek pewnego Cynika


Cynic- "Carbon- Based Anatomy"

1. Amidst The Coals
2. Carbon- Based Anatomy
3. Bija!
4. Box Up My Bones
5. Elves Beam Out
6. Hieroglyph

Zespół to doprawdy zjawiskowy i dziwny. Wymieniany jednym tchem obok Atheist, Pestilence czy Death jako pionierski w tworzeniu technicznego death metalu znajdujący się daleko poza tą szufladką. W 1993 ukazał się ich rewolucyjny dla metalu jako takiego album "Focus" po czym zespół borykając się z różnej natury problemami rozpadł się na... siedemnaście lat. W 2008 ukazał się "Traced In Air" ukazujący inne oblicze zespołu równie zaskakujące choć trochę inne niż na debiucie. Co konkretnie gra Cynic? Można na siłę przyczepić tu etykietkę "jazz death metal" jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Struktury muzyki są bowiem dość połamane- teraz takie tereny badają np. Meshuggah czy Gojira. Zespół jednak jak na deathowy nie stawia na agresję, partii growlu zwykle nie ma za wiele, jest za to dużo przestrzeni, klawiszy, damskich wokaliz. I "syreni" przepuszczony przez efekty głos wokalisty. O ile "Focus" i "Traced" były albumami metalowymi to "Re-traced" i danie główne tej recenzji czyli "Carbon-Based Anatomy" są utrzymane w duchu rocka progresywnego. Przy czym oba wyżej wymienione wydawnictwa figurują jako EP-ki. Mamy tu do czynienia z trzema pełnowymiarowymi utworami i trzema przerywnikami. Po intro opartym na delikatnych medytacyjnych dźwiękach  i śpiewie w przedziwnym przynajmniej dla mnie języku  zaczyna się utwór tytułowy- od swobodnego pochodu perkusji, potem wchodzi melodyjna zwrotka na tle kotłującej się sekcji. Wszystko to jest zagrane z wyjątkową lekkością i wrażliwością. Potem jest dość mantrowa "Bija!" z kolejną dawką przedziwnych "wokalnych modłów". Kolejny pełnowymiarowy kawałek to "Box Up My Bones". Zaczyna się od natłoku instrumentów i chóralnych zaśpiewów, po ich kumulacji następuje wyciszenie,   spokojna zwrotka i genialny refren chwytający za gardło, w końcówce następuje fantastyczna kumulacja emocji (przy wersie box up my bones I'm going home) i przechodzimy do kolejnej ostatniej kompozycji "Elves Beam Out" bardzo ciepłej i bujającej z wspaniałą solówką. Ostatni utwór jest znowu porcją wyciszających dźwięków. I to już koniec. 23 minuty. Jedyne co przychodzi potem na myśl to "repeat". Fani deathowo-jazzowego Cynic pewnie będą sarkać, że nie ma na tym wydawnictwie krzty metalu. No cóż, taką ścieżkę wybrał sobie zespół. Im jednak wolno jako, że zawsze byli gdzieś poza... przestrzenią metalu a jednocześnie w niej. Z racji, że to EP które zaostrza apetyt na więcej 4,5/5. Oby nie było trzeba czekać kolejnych siedemnastu lat na kolejny pełnowymiarowy materiał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz