niedziela, 11 grudnia 2011

Rozdział 6: Liczba

Rozdział 6

LICZBA


Następnego dnia zainteresowały mnie dwie rzeczy: różnice między tatą a mamą oraz liczby. Zastanowiłem się tak: pan doktor to Świadomość, ja tak samo i tata i mama. To razem coś daje czy nie? A co do różnic między rodzicami mama zdawała się delikatniejsza i inaczej operowała ,,Najważniejszym Uczuciem Na Świecie,,. Tata natomiast zdawał się nieco szorstki (potem zrozumiałem, że to nie charakter a twarze nadają takie wrażenie). Czułem, że jest Dumny z mojego powodu. Lekarz zachodził w głowę i zgrywał z moich postępów.
-Jeśli jutro będzie umieć pisać dam panu dziesięć tysi.- oznajmił- I powieszę nad drzwiami szpitala wielką tabliczkę z napisem ,,CUDOWNE UZDROWISKO,,!
Tata zgodził się na zakład, matka boczyła na lekarza, że robi sobie głupie żarty.
-Ja tymczasem sprawdzę czy nieboszczyki imprezy sobie nie urządziły- zarechotał wychodząc.
-Co to jest?- to było najczęściej zadawane pytanie tego dnia.
Nowe słowa były fascynujące- ,,telefon,, ,,banan,, ,,lampa,, ,,pościel,, i no ta... eeeee ,,kroplówka,,. To słowo padło gdy zobaczyłem jak jedzą.
-Też tak chcę. Daj mi to... jabłko tak?
-Tak, jabłko. Na razie płynów dodaje ci kroplówka lepiej, żebyś stopniowo się przyzwyczajał na przykład od poniedziałku.
-Mamo ja to ile?
-Nie rozumiem.
- No chodzi mi o te no... liczby. Doktor mówił podczas mierzenia tego...eeeee... ciśnienia, że mam okej liczby.
-Oooooooooo... Ledwo mówić umie a już chce dodawać i dzielić. Ładnie, ładnie.- zaśmiał się ojciec.
-Ty jesteś jeden- mama pokazała kciuk.
-A wy to ile?
-Dwa- pokazała na palcach.
-A ja i wy to ile?
-Trzy- znów palce.
I tak doszliśmy do dziesięciu. To było niesamowite, pożerałem wszystko wokół.
-Masz- tata dał mi kartkę i długopis- Niech ta noc ci posłuży.
-A więc wiesz?
-Co?
-Że noc daje ni siłę i mnie... no... rozwija.
-To nie noc, to Bóg.
-Bóg? Kto to?
-Wkrótce się dowiesz. Dobranoc-potargał mi włosy ręką po czym wyszedł.
Chwilę później już mnie nie było. Spałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz