sobota, 10 grudnia 2011

Rozdział 4: Myśl

Rozdział 4

MYŚL

Następny dzień przyniósł kolejne kolosalne zmiany. Kilka godzin po mojej pobudce podniosłem na kilka minut moje ręce na paręnaście centymetrów, potem opadły. Następnie zrozumiałem kim był gość, który pojawił się i znikał. To byłem...
JA. I chodź już nie pamiętałem jak wyglądam cieszyłem się, że przypominam moich stałych obserwatorów.
-Uśmiecha się, ciekawe o czym myśli?- powiedziała cicho mama.
-Obawiam się, że jeszcze nie myśli. Jeszcze. Po prostu nie ma o czym- odparł smutno tata.
Mylił się. Zastanawiałem się nad słowami. Słyszałem jak je wymawiali, obserwowałem jak poruszają wargami, językiem, i jaki mają w tym udział zęby. I zdałem sobie sprawę, że jutro będę już to umiał tak jak dziś umiałem dotrzeć do tego, że jestem człowiekiem. I że istnieję. Noc musiała mieć w tym swój udział gdyż to po niej wiedziałem coraz więcej. Zrozumiałem też, że proces, który kończy się zwykle pytaniem kiełkującym w głowie nazywa się Myśleniem. Trapiło mnie kto lub co tak stopniowo mnie ożywia, daje dary: ruchu i myślenia. Wczoraj czułem nosem i palcami, widziałem i słyszałem. Przedwczoraj byłem Ciemnością. Co będę umiał jutro? No właśnie... Przypłynęło do mnie następne wrażenie: niewidoczne wrażenie Czasu. Życie, moje życie Się Działo. Trwało. Mijało. Miało Się Dziać. Oni (moi rodzice) przychodzili, wychodzili, przychodzili itp. Cieszyłem się, że nadejdzie noc... Ale najbardziej marzyłem o sobie. Chciałem jeszcze raz się zobaczyć w tym magicznym szkle.
-Panie doktorze...
-Tak?
-Kiedyś odnotowaliście taki przypadek? Jak naszego Dominica?
-Proszę pani była pani świadkiem czegoś co w medycynie nie zdarza się praktycznie nigdy. To jakby Jezus wskrzesił Łazarza, tyle że wasz syn przespał dwadzieścia lat a nie umarł. A do tego wróciły mu zmysły. To przez to, że urodził się bez podstawowych zmysłów zapadł w śpiączkę kilka miesięcy po urodzeniu, zresztą pani przecież dobrze o tym wie. To CUD proszę pani. To nie nasza zasługa, ani pieniędzy, które ładowali państwo w jego bezskuteczne leczenie. On mózgiem był martwy i przez pewien czas jakby będzie, ale z godziny na godzinę jest poprawa. Jest poprawa! I to w jakim tempie!!!- lekarz szczebiotał, a mojej mamie Serce rosło. Ja tylko, jak się później dowiedziałem głupio się do nich uśmiechałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz